nie ma to jak dobry straszak
Jako, że od paru ładnych tygodni użeram się z porażającym wrecz trzymaniem się terminów przez Boba Budowniczego, dzisiaj nie wytrzymałam i wygarnełam mu z grubej rury. Dość już mam przyjmowania za dobrą monetę bzdurnych wymówek dlaczego moja budowa się tak ślimaczy.
Zagroziłam, że jeśli nie wywiaże się z umowy przedwstępnej to ja odstępuję od umowy przyżeczonej i facio bedzie musiał spłacić cały mój kredyt. Tyle tylko, że ja miałabym na to 30 lat, a on jak dobrze pójdzie będzie musial wybecalowac całą otrzymana z mojego kredytu kwotę... w tydzień. I finał! I nie obchodzi mnie to, że bedzie musiał zapierdzielać 24 na dobę i kazać sikać pracownikom w biegu z braku czasu. Facet - niestety - całą kasę dostał i zainwestował chyba nie koniecznie w dokonczenie naszej budowy i teraz to my mamy problem. Swoją droga należy tu tez pogratulować bankowi, że proponując nam kredytowanie "domu w budowie" nie zabezpieczył ani swoich ani naszych interesów i wyplacił deweloperowi całą kase niezależnie od postepu robót. Taki paradoksik , proszę ja Was. Jak starasz się czlowieku o kredyt to prześwietlą cię na wylot, sprawdzą źródło każdej zarobionej złotówki, każą spłacić nawet 5 zł z tytułu innych zobowiazan i tak dalej. A jak konstruują umowę kredytową to juz mają gdzieś co się dalej dzieje . Analitycy kompletnie oderwani od rzeczywistosci, żyjacy jakimiś cyferkami, zestawieniami i statystykami, nie mający pojęcia o tym jak sie buduje i z czym to się je.
...Chore...prawdziwe...polskie...
Tak więc teraz teraz pozostaje nam miec nadzieje, że wszystko się zakończy pozytywnie.
W następnym wpisie parę aktualnych fotek bo teraz już nie mam siły.