Normalnie cud nastąpił!!!
Ach!
Długo mnie tu nie było...
Ale tak po prawdzie nie było o czym pisac. No bo co? Że doniczkę nową nabyłam, albo, że mi przebiśniegi wylazły...Albo, że Tadziu się wyprowadził (w sensie, że kot, poszedł na swoje wraz z moją mamą)
Jak już wcześniej wspominałam mieliśmy/mamy straszne problemy z typem, który sprzedał nam dom. Mnóstwo niedoróbek, prowizorki i takich tam... Juz naprawdę nie chce mi się pisać o tym. W każdym razie, nie wiedząc już czego się uczepić, bo straszenie sądami, Ruskimi i z tego cyklu cudami na naszego dewelopera nie działało, wpadliśmy z Rafałem na genialny pomysł. Mianowicie, druga połówka bliźniaka w dalszym ciągu jest niesprzedana, aczkolwiek sprzedać się próbuje. Za każdym razem, kiedy przyjezdza jakiś oglądający, zagląda również do mnie w celu odbycia pogadanki czy warto, czy dobrze zbudowany, czy nie ma jakichś szczególnych usterek i tego typu bzdety. Ja grzecznie odpowiadałam, jak kultura nakazuje (no bo zależy mi na tym by w końcu mieć sąsiada) mówię, że mimo drobnych niedociągnięć generalnie jest cool i nic tylko brać bo fajna okazja. Ale po tym jak nie mogłam się od niego doprosić chodnika, poprawy podjazdu, poprawy docieplenia na poddaszu, no a przede wszystkim dosypania nam ziemi, powiedziałam dość. DOŚĆ kuźwa i basta. Zadzwoniłam do niego i mówię - Panie szanowny, jeżeli do końca tygodnia nie doczekam się ziemi, to ja nie będę łazić po prawnikach ani nie będę na pana nasyłać zbirów. Ja, po prostu, prosze pana, każdemu potencjalnemu kupcowi drugiej połówki będę mówić żeś pan krętacz i złodziej i że od pana lepiej z daleka i że to co pan sprzedaje to szmelc nie wart złamanego zeta, a ja się stąd za chwilę wyprowadzam....
Do tego gnebienie telefonami o każdej porze dnia i nocy (dokładnie, nocy, bo zdarzyło mi się drynknąc do niego o 2 w nocy) z przypomnieniem, że za 6 dni, 8 godzin i 15 minut upływa mu termin...
No i kurde zadziałało!
Już teraz wiem jak działają firmy windykacyjne :-)
A poniżej efekt, dodam, że po 2 latach od kupna domu i po roku od wprowadzenia, doczekaliśmy się wyrównania terenu:
Teraz jeszcze tylko jakiś czarnoziem i można trawę siać, żeby syfu do chaty nie nosić, potem jakieś ogrodzenie i można zacząć bawić się w ogród.
Pozdrawiam czytaczy...jesli jeszczetacy są ;-)