póki co do przodu
No!
Dzisiaj złożyłam wniosek w banku o uruchomienie drugiej transzy dla dewelopera. Jak na razie kończenie domku idzie panu calkiem całkiem, więc niech ma!
A ja powoli przepraszam sie z myślą, że projektowanie wnętrz bedę musiała komuś zlecić. No nie mam jakoś kompletnie pomysłu na swoją kuchnię, chociaż w życiu zaprojektowałam i zrealizowałm już przynajmniej dwie, nie wspominając o łazienkach. Może mam ostatnio za dużo na głowie, a może moja nowa kuchnia po prostu trudna jest.
O wyspie, patrząc na metraż, chyba moge zapomnieć. Może jakiś półwysep? Fajnie by było! Chciałabym miec też coś w rodzaju wysokiej kuchennej szafy, a w niej lodówkę i piekarnik, ale nie wiem czy to wyjdzie. W kazdym razie tam gdzie na rysunku jest gwiazdka,na 90% nie wstawię lodówki bo mi zasłoni całe światło ( w sensie prześwitu) do jadalni. A w ogóle to jak wczesniej napisałam, nie mam siły główkowac, więc podjelam decyzje i udałam sie do studia kuchennego. Mam nadzieje, że pan projektant wykaże się jasnością umyslu i wiedzą praktyczną i ustawi mi wirtualnie wszystko jak trzeba.
Jesli chodzi o kolorystykę to mniej wiecej takie klimaty:
albo.....
pójdę na calośc, zrobię to , a rodzina się nogą przeżegna! (chociaż swoją drogą my z mężem lubimy takie klimaty)
Co do jednego jestem pewna. Kuchnia ma byc ultra nowoczesna, labolatorium, na 100% wysoki połysk, bez żadnych zbędnych uchwytów, relingów i innych bzdetów zaburzających czystosć formy. Znaczy...yyyy... przepraszam, jeden bzdet musi być. Żaba. I to żaba gapiąca się w okno! I tu prośba do wszystkich znajomych - na parapetówę poproszę żabę. Najlepiej taką :
...prawda, że sliczna?
Jeden strasznie intrygujacy gość powiedział mi niedawno, ze żaba w domu przynosi szczęście. Musi się gapić w okna i stać najlepiej na lodówce. Ale nie mozna jej samemu sobie kupic, tylko trzeba ją dostać.
A z innych rzeczy - obok studia kuchennego był Jysk. Wlazłam oczywiscie bo przeciez nie przepuszeczę okazji, żeby popodziwiać różne cudeńka. No i usmiechneło sie do mnie z półki takie coś:
Pewnie niektórzy zaraz mnie obśmieją, że sie się sztucznymi zachcwycam...ale one naprawdę mnie urzekły! I już mialam pakować do koszyka ze trzy sztuki...jak tu nagle nie zacznie mi syczeć z kieszeni gad okrutnik! ( w sensie, że wąż). Syczal, syczał...więc odłożylam z powrotem na półkę, przyznając gadowi rację, że wobec czekających mnie naprawde powaznych wydatkow, nie bede się rozdrabniac na bzdurki.... Ech!