Za piękne by było możliwe...
Strrrrraaaaasznie długo mnie tu nie było...
Ale w końcu czas sie przełamać, a i wykorzystać trochę wolnego.
Tyle się działo, że blog był własciwie ostatnia rzeczą z którą mogłam (chciałam?) być na bieżąco. W pracy przepotworny ruch i ta wkurzająca niepewność dnia i godziny polegająca na tym, ze "klient nas pannnnn!" i jak sobie człowieku zaplanujesz wolne popoludnie to zawsze jakas menda zadzwoni i natychmiast chce się spotkać. No i jak chcesz czlowieku trochę kaski zarobić to, chciał nie chciał, trza jechać. Nie to, że nie lubie swojej pracy. Wrecz przeciwnie. Ale czasem mi się marzy biuro od 7 do 15 i "manie" wszystkiego w dupie do siódmej rano dnia następnego.
Do tego doszedł strasznie trudny semestr w szkole. Nauki tyle, że bania mała. Ciągłe zaliczenia, stresy, zarwane noce... Kawa, żeby nie spać, browar, żeby spać, red bull i magnez żeby wejść na obroty, melisa, żeby z nich zejść. No mówię wam, dwa miesiące kompletnej jazdy bez trzymanki.
I przez to wszystko budowa zeszła na plan dalszy i teraz widać tego skutki.
Bob Pierdzielony Budowniczy , niepilnowany i nienagabywany, machnął obsuwę z robotą o jakieś półtora miesiąca. Zrobienie ogrzewania podłogowego zajęło mu... 3 tygodnie. Rów pod instalację wodną straszy od początku maja. Kanalizacja nawet nie tknięta (trzeba wykopać rów i podciągnąć ją z drugiego końca sąsiedniej działki). Wylewki miały być robione miesiąc temu - zrobił dopiero w zeszłym tygodniu. Nie wiem jak mu to wyszło ale po zrobieniu wylewek okazało sie, że trzeba podnosić na górze okna tarasowe bo sie nie otwierają (zaznaczę, że elewacja jest już dawno zrobiona i teraz trzeba ją kuć by te okna przestawić).
Płakać mi sie chce normalnie. Miało być jak nigdy, a wyszło jak zawsze. Po powrocie męża mieliśmy ruszyć z kopyta z wykończeniem chaty. Troche najętymi magikami, troche własnym sumptem. A tu co? Rafał wrócił z mórz, pojechał na budowę i się nogą przeżegnał! Wszystko jest jeszcze w czarnej du......pie!
Ale nie to jest najgorsze. Nasz kredyt był podzielony na 3 transze - dwie dla dewelopera i to wcale nie po ukończeniu prac, tylko wypłacane z góry za doprowadzenie domu do stanu deweloperskiego, a ostatnia, trzecia, miała być dla nas na wykonczenie domu. Haczyk polega na tym, że transza dla nas może byc być wypłacona dopiero po odbiorze technicznym budynku. To zaś jest możliwe wtedy gdy bedą odbiory wody, gazu, kanalizy, prądu i innych jakis tam bzdetow. Więc, że tak powiem, nie bardzo mamy się za co rozpędzić. Nie uśmiecha mi sie inwestować kasy z innej kupki.
Ach... nie chce mi się juz Was zagłębiać w szczegóły, w każdym razie ciekawie nie jest.
A teraz parę fotek.
podłogówka dół:
i teraz troche góry, juz w wiekszości pod grzejniki
na marginesie - na zdjeciu poniżej widać, że niby jest miejsce przewidziane na wylewkę (szpara pod oknem balkonowym) więc nie wiem ile oni tego nadlali, że teraz trzeba okna przestawiać do góry